Pamięć o Auschwitz – lekcja do odrobienia przez każde kolejne pokolenie

Auschwitz-Birkenau jest realnym miejscem na ziemi, ale też uniwersalnym symbolem upadku człowieka i upadku człowieczeństwa, gdy idee „życia niewartego życia” powracają, kiedy ktoś uzurpuje sobie prawo decydowania o wartości drugiego. Jednak lekcję płynącą z Auschwitz każde pokolenie musi ją samo odrobić. Poznać na nowo, zrozumieć i pamiętać! 27 stycznia przypada Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, 79. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau.

„Spodziewali się najgorszego, a nie tego, co jest nie do pomyślenia” - słowa te napisała Charlotte Delbo (1913- 1985), francuska pisarka, była więźniarka Auschwitz i Ravensbrück. W czasie wojny działała we francuskim ruchu oporu. Prowadziła nasłuch Radia Londyn i Radia Moskiewskiego, zapisując informacje, które były później publikowane w prasie podziemnej. Aresztowana 2 marca 1942 r., po kilkumiesięcznym śledztwie w styczniu 1943 r. została deportowana do Auschwitz. Tam otrzymała numer obozowy 31661.

Rzeczywistość obozu koncentracyjnego i obozu śmierci Auschwitz-Birkenau, była rzeczywiście nie do pomyślenia. A może jesteśmy w błędzie? Jeśli został stworzony przez ludzi, aby unicestwiać innych ludzi, to ktoś musiał sobie ten zbrodniczy, zaiste diabelski plan wymyśleć. Ktoś musiał zaplanować ten „proces technologiczny” zamieniania setek tysięcy ludzi w proch. Przecież to „ludzie ludziom zgotowali ten los”, jak pisała w „Medalionach” Zofia Nałkowska. Rodzi się więc pytanie, jak to było możliwe? Jak do tego doszło?

Auschwitz-Birkenau, jako miejsce, w którym zgładzono, zamordowano, zagazowano i spalono ponad milion Żydów oraz dziesiątki tysięcy osób innych narodowości, religii i grup społecznych stał się nie tylko miejscem pamięci, ale przede wszystkim uniwersalnym symbolem upadku człowieka i upadku człowieczeństwa. Stał się symbolem zła, zniszczenia i pogardy. Każdy, kto przekraczał bramę obozową Auschwitz I, widział znany dziś powszechnie napis Arbeit macht frei (praca czyni wolnym). Ta ironia nie wzięła się znikąd. Po objęciu władzy w Niemczech przez Adolfa Hitlera w 1933 roku, postanowiono wszelkich przeciwników politycznych „wychowywać przez pracę”. W obozach koncentracyjnych, odizolowani od społeczeństwa, mieli wykonywać ciężką pracę, ucząc się dyscypliny i posłuszeństwa wobec nowej władzy totalitarnej. Jeszcze większą ironią wydaje się i to, że Adolf Hitler był przywódcą Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników i na jej bazie stworzył ogromny ruch narodowosocjalistyczny wraz z takimi organizacjami jak SA (Oddziały Szturmowe) i SS (Sztafety Ochronne). To był prawdziwie masowy ruch, obejmujący miliony Niemców, którym wódz dał nadzieję na lepsze życie, pracę, ale także nadzieję na rewanż za przegraną wojnę i na zemstę. Częścią tego planu miało być zdobycie przestrzeni życiowej (Lebensraum) na Wschodzie – rodzaj ówczesnych kolonii – obszarów eksploatacji siły roboczej, surowców naturalnych i potencjału ekonomicznego.

Narodowy Socjalizm, czyli „nazizm”, to słowo, którego dzisiaj już wielu ludzi nie rozumie i nie zna jego pochodzenia. Często nawet nie potrafią powiedzieć, kim byli naziści, jakie narody reprezentowali, skąd pochodzili i jakim mówili językiem. Wiadomo tylko, że byli źli i zbudowali obozy koncentracyjne i obozy śmierci. Niektórzy nawet mówią o „jakiejś armii nazistowskiej”. Jest to częścią manipulacji i rozmazywania historii oraz zrzucania z siebie win. Najdobitniejszym tego przykładem były słowa Angeli Merkel, wypowiedziane z okazji rozpoczęcia operacji wojsk alianckich w Normandii, że „Alianci wyzwolili Niemcy od nazizmu.” A przecież od zakończenia II wojny światowej minęło tylko 79 lat, a wielu tych którzy żyli w tych strasznych czasach wciąż żyje wśród nas.

Rodzi się jednak pytanie, czy ta wiedza o II wojnie światowej i Holokauście jest nam potrzebna? George Santayana powiedział, że „ci, którzy nie pamiętają przeszłości, są skazani na jej powtarzanie”. I rzeczywiście, pokój nie jest czymś danym nam raz na zawsze. Europa znowu jest targana wojną pomiędzy bratnimi narodami słowiańskimi, a państwo Izrael przeżyło 7 października 2023 r. straszny atak zbrojnych bojówek terrorystycznych, w którym zginęło około 1500 mężczyzn, kobiet i dzieci, a ponad sto osób nadal znajduje się w niewoli.

Historia jest nauczycielką życia i naszym zadaniem jest ją poznawać, studiować, analizować, a nie tylko wierzyć w utopijne idee powszechnego szczęścia i miłości. Na początku XX wieku pojawiły się utopie komunizmu, faszyzmu czy narodowego socjalizmu, które zapewniały swoich zwolenników, że przyniosą równość, dobrobyt, szczęście, a w konsekwencji przerodziły się w totalitarne systemy władzy, których rezultatem była śmierć dziesiątków milionów ludzi oraz zniewolenie i upodlenie człowieka.

Narodowy socjalizm niemiecki był ruchem ludzi młodych i nie był systemem narzuconym siłą. Hitler zdobył władzę w demokratycznych wyborach, zaś miliony młodych Niemców dobrowolnie wstąpiło SA i brała udział w umacnianiu nowej władzy i gotowa była za nią umrzeć. Młodzi chłopcy i dziewczęta wstępowali do Hitlerjugend i BDM – Związku Dziewcząt Niemieckich. Natomiast przeciwników zesłano do nowo utworzonych obozów koncentracyjnych. Wielu przywódców władz hitlerowskich Niemiec było bardzo młodych, kiedy doszli do szczytu swojej kariery. Reinhard Heydrich, w czasie konferencji 20 stycznia 1942 r. w Wannsee pod Berlinem, gdzie przedstawił plan wymordowania Żydów europejskich, czyli „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej w Europie”, miał zaledwie 38 lat. Heinrich Himmler, podczas Akcji „Reinhardt” miał 42 lata. Odilo Globocnik, dowódca SS i policji w dystrykcie Lublin, w czasie uruchomienia obozów śmierci w Bełżcu, Sobiborze i Treblince miał 38 lat, Hans Frank w chwili objęcia urzędu Generalnego Gubernatora miał 39 lat, a Albert Speer, twórca reformy programu zbrojeń w 1942 r., który umożliwił Niemcom prowadzenie wojny przez następne trzy lata i zniewolenie milionów robotników przymusowych, miał zaledwie 37 lat.

Auschwitz jest realnym, miejscem, ale też symbolem, jest ideą i uosobieniem piekła na ziemi, zła i upodlenia, jest czymś nieludzkim, ale stworzonym przez ludzi. Ci, którzy przeżyli, starali się opisać to miejsce. Jeden z ocalonych, Jechiel Dinur, po Auschwitz przestał siebie nazywać z imienia i nazwiska, lecz określał siebie jako Ka-Cetnik 135633 od skrótu KZ – co oznaczało po niemiecku obóz koncentracyjny dodając swój numer więźnia. „Nie postrzegam siebie jako pisarza piszącego literaturę. To kronika z planety Auschwitz. Byłem tam przez około dwa lata. Czas tam nie jest taki sam, jak tutaj, na Ziemi. (…) A mieszkańcy tej planety nie mieli imion. Nie mieli rodziców i dzieci. Nie nosili ubrań tak, jak noszą tutaj. Nie urodzili się tam i nie rodzili. (...) Nie żyli według praw tutejszego świata i nie umarli. Ich imieniem był numer” – pisał Jechiel Dinur.

Czy Auschwitz był rzeczywiście inną planetą? Dla więźniów na pewno tak, gdyż to był jakby anty-świat, posiadający odwrócony system wartości. Tam zło było dobrem, a dobro złem, medycyna nie leczyła, lecz zabijała, praca nie wyzwalała i nie kształciła, a kradzież kawałka chleba, dla jednego oznaczała śmierć, a dla innego przeżycie jeszcze jednego dnia. Tam życie nie miało wartości. Całe pociągi ludzi pochłaniały komory gazowe i krematoria. Może najlepiej określił to Elie Wiesel pisząc: „W Auschwitz zginął nie tylko człowiek, ale i idea człowieka. Jak żyć w świecie, w którym już nic nie ma, w którym kat pełni rolę boga, jako sędzia? Wielu nie chciało mieć z tym nic wspólnego. To było jego własne serce – serce człowieka – które świat spalił w Auschwitz.”

Auschwitz był także jakby poza przestrzenią i czasem. Primo Levi, który przeżył Auschwitz, pisał: „jesteśmy niewolnikami, pozbawionymi wszelkich praw, wystawionymi na każdą zniewagę, skazanymi na pewną śmierć, ale wciąż mamy jedną władzę i musimy jej bronić ze wszystkich sił, bo jest to ostatnia – władza odmowy naszej zgody”. Tej zgody na poniżenia, znęcanie się i śmierć ze strony więźniów nie było. To tylko w imię wyimaginowanej wyższości jedni ludzie nazywali siebie „nadludźmi”, a innych „podludźmi”. Jakim prawem mordercy mogli określać siebie mianem „człowiek”, kiedy zatracili zupełnie człowieczeństwo, a ludzkie życie – „życie podludzi” – przestało mieć dla nich jakąkolwiek wartość.

Idea masowych mordów w Niemczech zaczęła się od słynnej Akcji T4, od zabijania niepełnosprawnych i chorych psychicznie, którzy w nowoczesnym społeczeństwie zostali uznani za przeszkodę w drodze do postępu. Później zabijano tych, uznanych za zbędnych, nieproduktywnych, konsumujących niepotrzebnie żywność – podludzi, bandytów, wrogów.

„My, umarli, oskarżamy!” – napisała nieznana z imienia i nazwiska czeska Żydówka idąc w 8 marca 1944 r. do komory gazowej, na skrawku papieru przekazanego jednemu z więźniów Sonderkommando. To oskarżenie zmarłych wybrzmiewa dobitnie po dzień dzisiejszy. Jest to także przesłanie i przestroga. Nie potrzebujemy wyszukiwać nowych przykazań. Dekalog dany przez Boga jest dostateczny, wystarczy go tylko przestrzegać. Pamięć o Auschwitz, o tym jak nisko może upaść człowiek, kiedy ludzkie życie przestaje być wartością, kiedy idee „życia niewartego życia” powracają. Kiedy człowiek staje się czynnikiem ekonomicznym, społecznym, gdy ktoś uzurpuje sobie prawo decydowania o wartości czyjegoś życia.

Lekcja płynąca z Auschwitz pozostaje do odrobienia, zobowiązuje nas do refleksji i do zrozumienia, do studiowania i do działania. Nie jest to czynność jednorazowa, lecz każde pokolenie musi ją odrobić. Poznać na nowo, zrozumieć i pamiętać!

Dr hab. Witold Mędykowsk, zastępca dyrektora Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich KUL im. Abrahama J. Heschela KUL


WSPÓŁPRACA

ikona
ikona
ikona
ikona
ikona