Psalm 31 jest modlitwą człowieka, który w najbardziej kruchym momencie odkrywa, że nie musi być sam. Pokazuje, że zaufanie nie rodzi się z siły, lecz z odwagi bycia bezbronnym wobec Boga, który jest skałą, a nie iluzją. To psalm ludzi współczesnych - podkreśla o. Piotr Kwiatek, kapucyn, doktor psychologii, inicjator psalmoterapii w komentarzu Centrum Heschela KUL do psalmu 31 śpiewanego w Święto św. Szczepana 26 grudnia.
Jak podkreśla o. Kwiatek, człowiek niejednokrotnie doświadcza życiowych dramatów. „Wtedy psalm 31 przestaje być odległym czasowo tekstem, a staje się twoim własnym krzykiem” - czytamy w komentarzu, którego autor przypomina, że z ust Jezusa wiszącego na krzyżu padają słowa: „W ręce Twoje powierzam ducha mego” (Łk 23, 46). Dramatyczna scena konania Chrystusa zdaje się wskazywać, że „zaufanie nie jest luksusem dla silnych, lecz ratunkiem dla bezbronnych”.
Współczesny człowiek często zanurzony jest w kulturze lęku, nieustannego napięcia i wiecznej niepewności co do jutra. Psalmista jest kimś bardzo podobnym do człowieka XXI w., „próbującym poskładać swoje życie z drobnych, często drżących gestów nadziei”. Autor psalmoteramii podkreśla, że psalm 31 „nie pudruje rzeczywistości. Nie udaje, że życie jest proste, a serce niezniszczalne. Przeciwnie, pokazuje człowieka wystawionego na życiowy wiatr”. W dramatycznych okolicznościach rodzi się jednak zaufanie, nie jako efekt pewności, lecz „odwaga mimo jej braku”.
Skała, która nie pęka
Dla psalmisty Bóg jest skałą, która nigdy nie pęka, „twardą, nieugiętą, nie do ruszenia”. Choć współczesnemu człowiekowi skała kojarzy się czasem jako coś zimnego i nieelastycznego, „właśnie o to chodzi: przestać szukać schronienia w rzeczach, które się chwieją np. w opinii innych, w sukcesie, w zdrowiu, w związku. Skała to Ten, który się nie zmienia, gdy wszystko się zmienia”. „Wiara w Boga-Skałę to nie ucieczka od rzeczywistości, lecz odnalezienie fundamentu, na którym można stanąć i od którego można zacząć odbudowę” - pisze o. Piotr Kwiatek.
W Ewangelii Pan Jezus św. Piotra również nazwał skałą (por. Mt 16, 18). Jak pisze kapucyn, „Jezus nadaje imię, które opisuje misję, a nie aktualny stan. Piotr przecież wciąż się myli, bywa lękliwy, impulsywny, niepewny siebie i zupełnie nieskalisty. A jednak w oczach Jezusa skała to nie ktoś perfekcyjny, lecz ktoś, kogo można oprzeć o większą Skałę”, którą jest Bóg.
Każdej nocy ćwiczymy umieranie
Zanim słowa - „W ręce Twoje powierzam ducha mego…” - stały się modlitwą umierającego Mesjasza, były wieczorną modlitwą pobożnych Żydów odmawianą przed snem, jak wyjaśnia komentator psalmu 31 dla Centrum Heschela KUL. „Współczesny człowiek cierpi na epidemię kontroli. Chcemy zarządzać każdym aspektem życia; kalendarzem, emocjami, wizerunkiem, przyszłością, a przecież każdej nocy i tak odpuszczamy. Każdej nocy ćwiczymy umieranie” - podkreśla autor psalmoterapii.
Wskazując na pewien paradoks, o. Kwiatek pisze, że warto „stać się całkowicie bezbronnym, a jednocześnie absolutnie bezpiecznym, bo nasze życie ma Opiekuna”. Postawa Jezusa na krzyżu pokazuje, że „nawet w opuszczeniu można być niezależnym od losu. Powierzenie to twarda decyzja, by zrzucić ciężar ‘muszę to kontrolować’ i odkryć, że nasza kotwica tkwi w Skale, która jest większa niż wszystkie nasze lęki”.
Oblicze, które jaśnieje
„Bóg nie odwraca wzroku od twojego bólu. Nie musisz już zakrywać przed Nim tego, czego sam nie chcesz widzieć. On patrzy na ciebie bez strachu, bez wstrętu, bez rezygnacji - pisze o. Piotr Kwiatek. - W hebrajskim czasownik hibbit (הִבִּיט) oznacza spojrzenie uważne, troskliwe, jakby matka pochylała się nad dzieckiem, które dopiero uczy się oddychać spokojnie. Taki wzrok nie rozlicza, ale podnosi. Gdy człowiek pozwala się tak zobaczyć, coś w nim cichnie. Opór pęka i dzieje się coś kruchego, a jednocześnie mocnego: uzdrowienie”. Przesłanie psalmu jest zgodne ze współczesną psychologią rozwojową. Jak dodaje o. Kwiatek, „depresja często zaczyna się” w przekonaniu, że „nikt nie widzi. Nikt nie dostrzega łez, które spadają do środka”. „Psalm 31 staje się wtedy jak wyrok uniewinniający: Bóg widzi” - czytamy w komentarzu.
Hebrajskie słowo ra’ah oznacza widzenie, które „obejmuje całego człowieka: jego historię, zranienia, pragnienia, porażki, sukcesy. To spojrzenie, które rozumie i współczuje. Bóg nie tylko patrzy, On współodczuwa”. Bóg obdarza człowieka „miłosierdziem” (hebr. chesed, które trudno oddać jednym polskim terminem). Bóg darzy człowieka miłością, „która nie zdradza”, wiernością, „która nie ma wakacji”, dobrocią, „która trzyma człowieka, gdy ziemia drży pod stopami”. Wszystkie chwile człowieka - te jasne i te, które chciałby wymazać - są w dłoniach Boga.
Recepta na życie w niepewności
Psalm 31, jak pisze komentator psalmu dla Centrum Heschela KUL, „nie uczy magicznego myślenia ani taniego optymizmu. Uczy realnej ufności, tej, która nie zaprzecza rzeczywistości, lecz staje wobec niej z Bogiem u boku”. Dodaje, że „współczesna psychologia odkrywa na nowo, że ludzka psychika nie jest zbudowana do samodzielnego dźwigania ciężaru istnienia. Potrzebujemy kotwic, relacji, większego sensu. Potrzebujemy ufności”. O. Piotr Kwiatek nazywa psalm 31 obietnicą: „oddanie siebie Bogu to nie koniec, to początek nowego życia. Życia, w którym serce może oddychać. W którym nie musisz być skałą, bo już nią jesteś osłonięty”.
Poza tym „psalm 31 jest modlitwą człowieka, który w najbardziej kruchym momencie odkrywa, że nie musi być sam”. Jest ważny także dla współczesnych ludzi „zmęczonych kontrolą, przebodźcowaniem i samotnością w cierpieniu. Jego przesłanie jest proste i jednocześnie wywrotowe: Bóg widzi, rozumie i trwa przy człowieku także wtedy, gdy wszyscy inni odchodzą. A gdy On trzyma nasz czas w swoich dłoniach, lęk powoli przestaje być naszym panem”.
Piotr Kwiatek OFMCap – doktor psychologii, kapłan i zakonnik Krakowskiej Prowincji Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Ukończył trzyletni program terapii Gestalt w Filadelfii (USA). Ponadto odbył szkolenie w Instytucie Alberta Ellisa z Racjonalno-Emotywnej Terapii Behawioralnej (REBT) w Nowym Jorku. Prowadzi zajęcia z interwencji pozytywnych na Uniwersytecie SWPS – studia rekomendowane przez założyciela nurtu psychologii pozytywnej, prof. Martina E.P. Seligmana.
Jest autorem książek z serii psychologia pozytywna i wiara oraz „Psalmoterapia” i „Zeszyt ćwiczeń do psalmów”. Twórca darmowej aplikacji „Dobroteka 2.0” wzmacniającej dobrostan, więcej: www.piotrkwiatek.com
Centrum Heschela KUL
Egzystencjalny komentarz do psalmu 31
z liturgii dnia na PIĄTEK
26.XII.2025
O. Piotr Kwiatek OFMCap
„W ręce Twoje powierzam ducha mego”
Czasem człowiek stoi na krawędzi. Nie musi to być dosłownie, jak Dawid w jaskini Adullam, gdy Saul był o krok. Często to krawędź wewnątrz: diagnoza, zdrada, pustka po stracie, moment, gdy wszystko, co budowałeś latami, rozsypuje się w jedną noc i właśnie wtedy psalm 31 przestaje być odległym czasowo tekstem, a staje się twoim własnym krzykiem.
W liturgii Kościoła ten psalm powraca jak echo najtrudniejszych chwil roku, a szczególnie w Wielki Piątek. To wtedy słyszymy słowa, które Jezus wypowiada na krzyżu: „W ręce Twoje powierzam ducha mego” (Łk 23, 46). Trudno o bardziej poruszającą scenę: ciało osłabłe, światło gasnące, a w centrum tego wszystkiego akt całkowitego oddania. Jakby w ostatnim geście chciał nam powiedzieć, że zaufanie nie jest luksusem dla silnych, lecz ratunkiem dla bezbronnych.
Dla współczesnego człowieka, zanurzonego w kulturze lęku, przewlekłego napięcia i wiecznego „co będzie dalej” psalm ten brzmi zdumiewająco świeżo. W jego słowach pobrzmiewa głos kogoś, kto czuje się osaczony, zraniony, wewnętrznie popękany. Kogoś, kto nie jest herosem duchowości, ale kimś bardzo podobnym do nas: próbującym poskładać swoje życie z drobnych, często drżących gestów nadziei. Może dlatego ten psalm tak mocno działa. Nie pudruje rzeczywistości. Nie udaje, że życie jest proste, a serce niezniszczalne. Przeciwnie, pokazuje człowieka wystawionego na życiowy wiatr, stojącego na rozchwianym moście, który z każdym krokiem trzeszczy jak stare, wysuszone deski. A jednak to właśnie tam, na tym chwiejnym moście, rodzi się akt zaufania. Nie efekt pewności, lecz odwaga mimo jej braku.
1. Skała, która nie pęka
„Bądź dla mnie skałą schronienia, warownią, która ocala. Ty bowiem jesteś moją skałą i twierdzą…”
W psychoterapii mamy piękne ćwiczenie: „bezpieczne miejsce”. Zamknij oczy, wyobraź sobie przestrzeń, w której nic ci nie grozi. Większość ludzi widzi plażę, las, dom z dzieciństwa. A psalmista widzi Boga. Nie czułe ramiona, nie słodkie pocieszenie – widzi skałę. Twardą, nieugiętą, nie do ruszenia. Współczesny człowiek boi się skały, kojarzy mu się z chłodem, z brakiem elastyczności. Tymczasem właśnie o to chodzi: przestać szukać schronienia w rzeczach, które się chwieją np. w opinii innych, w sukcesie, w zdrowiu, w związku. Skała to Ten, który się nie zmienia, gdy wszystko się zmienia. Psalm mówi: wróć na skałę. Stań na Tym, który jest i nagle przestajesz się miotać. Bez wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa żyjemy w permanentnym stresie, w trybie fight or flight, gotowi do ucieczki albo walki. Wiara w Boga-Skałę to nie ucieczka od rzeczywistości, lecz odnalezienie fundamentu, na którym można stanąć i od którego można zacząć odbudowę.
Obraz skały prowadzi naturalnie do słów Jezusa o Piotrze: „Ty jesteś Piotr [czyli Skała] i na tej Skale zbuduję mój Kościół” (Mt 16, 18). To jedna z najbardziej zaskakujących scen w Ewangelii. Jezus nadaje imię, które opisuje misję, a nie aktualny stan. Piotr przecież wciąż się myli, bywa lękliwy, impulsywny, niepewny siebie i zupełnie nieskalisty. A jednak w oczach Jezusa skała to nie ktoś perfekcyjny, lecz ktoś, kogo można oprzeć o większą Skałę. Piotr jest stabilny tylko dlatego, że spoczywa na Tym, który jest „kamieniem węgielnym” (por. Ef 2, 20).
2. Każdej nocy ćwiczymy umieranie
„W ręce Twoje powierzam ducha mego…”
Te słowa znamy. Wypowiedział je Jezus na krzyżu, w ostatnim tchnieniu (Łk 23, 46). Ale zanim stały się modlitwą umierającego Mesjasza, były wieczorną modlitwą pobożnych Żydów odmawianą przed snem, w momencie, gdy człowiek traci kontrolę nad świadomością i oddaje się w ręce nocy. Współczesny człowiek cierpi na epidemię kontroli. Chcemy zarządzać każdym aspektem życia; kalendarzem, emocjami, wizerunkiem, przyszłością, a przecież każdej nocy i tak odpuszczamy. Każdej nocy ćwiczymy umieranie.
Powierzenie nie oznacza kapitulacji, lecz świadome złożenie depozytu w bezpiecznych rękach. Kiedy Dawid, osaczony przez Saula, powierza swe życie, nie znikają problemy, ale ustępuje wewnętrzna trwoga. To jest paradoks, który leczy: stać się całkowicie bezbronnym, a jednocześnie absolutnie bezpiecznym, bo nasze życie ma Opiekuna. Jezus na krzyżu, wypowiadając te słowa (Łk 23, 46), nie poddał się, lecz wypełnił misję – pokazał, że nawet w opuszczeniu można być niezależnym od losu. Powierzenie to twarda decyzja, by zrzucić ciężar „muszę to kontrolować” i odkryć, że nasza kotwica tkwi w Skale, która jest większa niż wszystkie nasze lęki.
3. Oblicze, które jaśnieje
„Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą; wybaw mnie w swym miłosierdziu”
To wołanie człowieka, który już nie udaje, że wszystko ma pod kontrolą. W Biblii powraca ono jak uporczywa tęsknota (por. Lb 6, 25; Ps 80, 4), bo „oblicze” Boga (panim) oznacza nie abstrakcyjną twarz, lecz żywą obecność. Bóg nie odwraca wzroku od twojego bólu. Nie musisz już zakrywać przed Nim tego, czego sam nie chcesz widzieć. On patrzy na ciebie bez strachu, bez wstrętu, bez rezygnacji. W hebrajskim czasownik hibbit (הִבִּיט) oznacza spojrzenie uważne, troskliwe, jakby matka pochylała się nad dzieckiem, które dopiero uczy się oddychać spokojnie. Taki wzrok nie rozlicza, ale podnosi. Gdy człowiek pozwala się tak zobaczyć, coś w nim cichnie. Opór pęka i dzieje się coś kruchego, a jednocześnie mocnego: uzdrowienie.
Ta intuicja jest zdumiewająco zgodna z tym, co od lat powtarza psychologia rozwojowa. Każde dziecko, a potem każdy dorosły potrzebuje uznającego spojrzenia. Heinz Kohut (1971) nazwał to „mirroringiem” (lustrzanym odbiciem), afektywnym odbiciem, w którym człowiek dostaje coś ważniejszego niż obraz – potwierdzenie, że jego emocje mają sens, że jego istnienie ma wagę. To trochę tak, jakby dziecko widziało w oczach opiekuna nie tylko siebie, ale także zaproszenie: „Jesteś tu bezpieczny”. Podobnie pisał Donald Winnicott. Jego „wystarczająco dobra matka” (1965) to nie ideał, ale ktoś, kto potrafi uchwycić spontaniczność dziecka i odpowiedzieć na nią z czułą adekwatnością. Daniel Stern (1985) rozwija to dalej, opisując „afektywną synchronizację” subtelny taniec emocji między dzieckiem i opiekunem. Dzięki niemu rośnie w nas przekonanie: „Ktoś mnie widzi”. „Ktoś mnie rozumie”. A jednak wielu dorosłych chodzi po świecie z wewnętrzną pustką przypominającą ciemny, zamknięty pokój. Depresja często zaczyna się właśnie tam w przekonaniu, że nikt nie widzi. Nikt nie dostrzega łez, które spadają do środka.
Psalm 31 staje się wtedy jak wyrok uniewinniający: Bóg widzi. „Wejrzał na moją nędzę” (Ps 31, 8). Hebrajskie ra’ah to widzenie, które obejmuje całego człowieka: jego historię, zranienia, pragnienia, porażki, sukcesy. To spojrzenie, które rozumie i współczuje. Bóg nie tylko patrzy, On współodczuwa. Nie tylko zna twoją drogę, ale On nią idzie. Dlatego psalmista potrafi powiedzieć: „Weselę się i cieszę się Twoim miłosierdziem” (Ps 31, 8). „Miłosierdzie” to tłumaczenie hebrajskiego chesed – słowa, które trudno oddać jednym polskim terminem. To miłość, która nie zdradza. Wierność, która nie ma wakacji. Dobroć, która trzyma człowieka, gdy ziemia drży pod stopami. Chesed to jak silne ramię, które pojawia się dokładnie wtedy, gdy myślałeś, że spadasz bez końca. Dlatego psalmista dopowiada: „W Twoim ręku są moje losy” (Ps 31, 16). To zdanie nie pachnie fatalizmem. To wyznanie ufności człowieka, który po wielu burzach odkrył, że nie musi już sam trzymać steru. Hebrajskie ‘et oznacza nie tyle „los”, ile „czas”. Wszystkie moje chwile te jasne i te, które chciałbym wymazać są w Twoich dłoniach. Czas, który pędzi, boli i ten, który uzdrawia. Jeśli On trzyma mój czas, ja mogę przestać się bać. Zwyczajnie, po ludzku przestać.
Pytania egzystencjalne
Gdzie lokujesz swoją „Skałę”? Czy fundament twojego bezpieczeństwa opiera się na zewnętrznych, zmiennych czynnikach (sukces zawodowy, opinia innych, stabilność finansowa), czy też na Niezmiennym (Bóg-Skała), który pozostaje stały, gdy wszystko wokół się chwieje?
W czyim spojrzeniu – realnym lub symbolicznym – szukam dziś potwierdzenia własnej wartości, a gdzie powinienem szukać go naprawdę?
Jaka część mnie wciąż stoi na „chwiejnym moście” i czego najbardziej boi się oddać w ręce Boga, który jest skałą?
Trzy ćwiczenia terapeutyczno-duchowe
1. „Depozyt nocy” – 3 minuty wieczorem
Tuż przed zaśnięciem, zamiast analizować problemy dnia następnego, usiądź na chwilę i symbolicznie „zdeponuj” najbardziej stresującą rzecz dnia lub największy lęk przed przyszłością. Powiedz w myślach lub szeptem: „W Twoje ręce powierzam tego ducha (np. lęku, projektu, choroby). Ja idę spać”. Poczuj ten fizyczny akt odpuszczania.
2. „Spojrzenie, które widzi” – 5 minut w ciągu dnia
Weź kartkę i zapisz jedno uczucie, które dziś w sobie ukrywałeś. Zapytaj samego siebie: „Co by było, gdybym pozwolił Bogu naprawdę to zobaczyć?”. Następnie przeczytaj spokojnie Ps 31, 8 i wyobraź sobie Boże spojrzenie jako ciepłe, stabilne światło. To ćwiczenie wspiera proces „mirroringu”, który opisuje Kohut – uznanie własnych emocji w bezpiecznej relacji.
3. „Powrót na skałę” – praktyka ugruntowania
Zamknij oczy i poczuj pod stopami podłoże. Wyobraź sobie, że stoisz na ogromnej, gładkiej skale, która się nie porusza (Ps 31, 4). Zrób trzy powolne oddechy, koncentrując uwagę na stabilności pod stopami. Powiedz w myślach: „Ty jesteś moją skałą i twierdzą”. To prosta technika ugruntowania, która pomaga wyjść z trybu „fight or flight”.
Pięciozdaniowe podsumowanie
Psalm 31 to duchowa recepta na życie w niepewności. Nie uczy magicznego myślenia ani taniego optymizmu. Uczy realnej ufności, tej, która nie zaprzecza rzeczywistości, lecz staje wobec niej z Bogiem u boku. Dawid nie udaje bohatera. Jest przestraszony, ale śpiewa. Nie dlatego, że ma nadzieję na cud, lecz dlatego, że wie, iż jest Skała. Jest Ktoś, kto widzi. Jest miłosierdzie, które nie czeka, aż będziemy tego warci. Współczesna psychologia odkrywa na nowo, że ludzka psychika nie jest zbudowana do samodzielnego dźwigania ciężaru istnienia. Potrzebujemy kotwic, relacji, większego sensu. Potrzebujemy ufności. Psalm 31 mówi: „Nie bój się być słaby. Bóg nie szuka silnych, ale szuka tych, którzy są gotowi oddać Mu swoje życie". I wtedy dzieje się cud - nie znika problem, lecz zmienia się perspektywa. Nie jestem sam i nigdy nie byłem. Jezus na krzyżu wypowiedział słowa tego psalmu. I trzeciego dnia zmartwychwstał. Psalm 31 to obietnica: oddanie siebie Bogu to nie koniec, to początek nowego życia. Życia, w którym serce może oddychać. W którym nie musisz być skałą, bo już nią jesteś osłonięty.
Psalm 31 jest modlitwą człowieka, który w najbardziej kruchym momencie odkrywa, że nie musi być sam. Pokazuje, że zaufanie nie rodzi się z siły, lecz z odwagi bycia bezbronnym wobec Boga, który jest skałą, a nie iluzją. To psalm ludzi współczesnych — zmęczonych kontrolą, przebodźcowaniem i samotnością w cierpieniu. Jego przesłanie jest proste i jednocześnie wywrotowe: Bóg widzi, rozumie i trwa przy człowieku także wtedy, gdy wszyscy inni odchodzą. A gdy On trzyma nasz czas w swoich dłoniach, lęk powoli przestaje być naszym panem.
Bibliografia (APA)
Biblia Tysiąclecia. (2003). Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu (wyd. 5). Pallottinum.
Kohut, H. (1971). The analysis of the self. International Universities Press.
Seligman, M. E. P. (2011). Flourish: A visionary new understanding of happiness and well-being. Free Press.
Stern, D. N. (1985). The interpersonal world of the infant: A view from psychoanalysis and developmental psychology. Basic Books.
Winnicott, D. W. (1965). The maturational processes and the facilitating environment. International Universities Press.