Dzisiejsza Ewangelia ukazuje scenę powołania Mateusza – Lewiego – zdrajcy zbierającego podatki na rzecz okupanta rzymskiego. Jezus widzi człowieka nawet w tym, którego ludzie religijni jego czasów postrzegali jako grzesznika i zdrajcę – podkreśla w komentarzu dla Centrum Heschela KUL biblistka, teolog dr hab. Barbara Strzałkowska, prof. UKSW, podkreślając nowość spojrzenia i skandal, jaki wśród Żydów swymi czynami mógł wywołać Chrystus.
Jezus bezpośrednio po powołaniu Mateusza zasiadł do stołu z grzesznikami i celnikami, czemu z oburzeniem przyglądali się uczeni w Piśmie. Odpowiadając na oskarżenia, cytuje mądrościową sentencję: „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mt 9,12). Nawiązuje do Księgi proroka Ozeasza, u którego Bóg jest Tym, który okazuje miłosierdzie. „W Ewangelii Mateusza te słowa odnoszą się do Chrystusa, czym Jezus wywołuje skandal. A we wszystkim tym, co było skandalem i nowością, musiało gdzieś pobrzmiewać pytanie, które jest istotą Ewangelii: KIM ON JEST, że tak naucza i postępuje? Tym mocniej brzmią te słowa, jeśli pomyślimy, że Ewangelia Mateusza kierowana była do uczniów pochodzenia żydowskiego, którzy te intertekstualne niuanse odczytywali” – zaznacza dr hab. Barbara Strzałkowska.
Jest w tej Ewangelii wielka nadzieja dla nas grzeszników. „Każdy z nas jest grzesznikiem, który liczy na Boże miłosierdzie (…). Często i my, osądzając, chętnie odrzucalibyśmy niektórych. Jezus mówi: +nie!+. On jest dla każdego, kto chce z Nim być. I jest gotów okazać swoje miłosierdzie nawet tym, którym my byśmy tego odmawiali” – pisze dr hab. Barbara Strzałkowska, prof. UKSW. „To istota dobrej nowiny, którą niesie Jezus. Zarazem jej nowość i jej – w jakimś sensie – skandal…” – dodaje.
Publikujemy pełny tekst komentarza
W dzisiejszej Ewangelii znajduje się scena powołania Mateusza – Lewiego, na komorze celnej w Kafarnaum. Są to same początki działalności publicznej Jezusa – ukazujące bardzo wyraźnie skandal i nowość Jego nauczania.
Mowa jest o powołaniu Mateusza, Lewiego – człowieka postrzeganego jako zdrajca w czasach okupacji rzymskiej. Takimi zdrajcami byli celnicy (i grzesznicy – częste zestawienie), ludzie zbierający podatki na rzecz okupanta. A jednak Jezus powołuje właśnie celnika Mateusza, który stanie się później autorem czytanej dziś Ewangelii i właśnie w jego Ewangelii najmocniej to powołanie wybrzmiewa. Lekturę dzisiejszego fragmentu Ewangelii ułatwia porównanie go z analogicznymi opisami u pozostałych Ewangelistów.
Z opisu powołania Lewiego u św. Mateusza, można wydobyć dwie refleksje. Pierwsza dotyczy faktu, że Jezus powołuje człowieka imieniem Mateusz („siedzącego w komorze celnej” (Mt 9,9). Inne Ewangelie mówią o „celniku”. U Mateusza jest mowa o człowieku.
Sam Mateusz Ewangelista, autor tych słów, najbardziej ze swojego powołania zapamiętał, że Jezus dostrzegł w nim człowieka. Nie kategorię: zawód, nazwę, ideologię, ale właśnie CZŁOWIEKA. Jezus najpierw dostrzega człowieka, także w nas. Ze wszystkim, co w nas jest. Z całą naszą słabością. I widząc to nie tylko nas nie odrzuca, ale jeśli tylko chcemy Go przyjąć i iść za Nim, powołuje nas.
Jezus widzi człowieka nawet w tym, którego ludzie religijni jego czasów postrzegali jako grzesznika i zdrajcę. Często i my, osądzając, chętnie odrzucalibyśmy niektórych. Jezus mówi: „nie!”. On jest dla każdego, kto chce z Nim być. I jest gotów okazać swoje miłosierdzie nawet tym, którym my byśmy tego odmawiali. Mało tego – On w tym zdrajcy i grzeszniku widzi CZŁOWIEKA i go powołuje. Oto istota dobrej nowiny, którą niesie Jezus. Zarazem jej nowość i jej – w jakimś sensie – skandal…
Z dzisiejszej Ewangelii płynie także drugie przesłanie. Jezus zaraz po scenie powołania Mateusza zasiada do stołu z grzesznikami i celnikami, czemu przyglądają się uczeni w Piśmie z oburzeniem. Jezus odpowiada na oskarżenia, cytując mądrościową sentencję: „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mt 9,12). To daje nadzieję nam, bo przecież i każdy z nas jest grzesznikiem, który liczy na Boże miłosierdzie.
Jezus zaraz dodaje „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13). Mateusz nawiązuje do Księgi proroka Ozeasza, proroka z VIII wieku. To jedna z najstarszych ksiąg Biblii Hebrajskiej. Ozeasz jest prorokiem, który jako temat centralny wybrał miłosierdzie Boga. Tak w Starym Testamencie –który stereotypowo postrzegamy jako zbiór ksiąg, gdzie Bóg jest przede wszystkim ukazany jako ktoś, kto karze –w jednej z najstarszych ksiąg znajdujemy obraz Boga miłosiernego. Ozeasz wzywając do nawrócenia, pokazywał zarazem Bożą otwartość na okazywanie przebaczenia. Zwłaszcza początkowy obraz Księgi proroka Ozeasza i jego relacji z żoną Gomer – to obraz relacji Boga z narodem wybranym na wzór relacji małżeńskiej. U Ozeasza to Bóg jest tym, który okazuje miłosierdzie. Chce bardziej miłosierdzia niż ofiary. W Ewangelii Mateusza te słowa odnoszą się do Chrystusa, czym Jezus wywołuje skandal. A we wszystkim tym, co było skandalem i nowością, musiało gdzieś pobrzmiewać pytanie, które jest istotą Ewangelii: KIM ON JEST, że tak naucza i postępuje? Tym mocniej brzmią te słowa, jeśli pomyślimy, że Ewangelia Mateusza kierowana była do uczniów pochodzenia żydowskiego, którzy te intertekstualne niuanse odczytywali.
Jest w tej Ewangelii wielka nadzieja dla nas grzeszników, że i nas Bóg przyjmuje, gotowy nam przebaczać nasze grzechy, jeśli tylko się na to otwieramy. A jednocześnie, że robi to, widząc w nas człowieka, takiego jakim jesteśmy, w pełni prawdy o nas. I nie odrzuca, ale kocha i leczy nasze rany swoim miłosierdziem.
O Autorce
Dr hab. Barbara Strzałkowska, prof. UKSW – kierownik Katedry Egzegezy Starego Testamentu oraz kierownik studiów Chrześcijańskiej Turystyki Religijnej na Wydziale Teologicznym UKSW; autorka i redaktor naukowy książek biblijnych oraz artykułów naukowych; ceniony przewodnik pielgrzymek po Ziemi Świętej i krajach biblijnych.